- To wydarzenie minęło.
Próg pytania. Rysunki Herberta
28 maja 2024 – 23 czerwca 2024
Próg pytania
Dla Zbigniewa Herberta dzieła sztuki są przygodą, źródłem emocji, obiektem osobistej fascynacji i pasji. W eseju o Willemie Corneliszu Duysterze, jednym z holenderskich „małych mistrzów”, upomina się o historię sztuki skrajnie subiektywną, pozbawioną naukowej oschłości i hermetycznej terminologii: „[Tymczasem u]prawianie historii sztuki sprowadzonej do rejestrowania form, stylów, technik i konwencji jest zajęciem dostojnie jałowym i solennie nudnym”. Jego eseje Barbarzyńca w ogrodzie, Martwa natura z wędzidłem i Labirynt nad morzem oraz liczne wiersze są zaproszeniem do obcowania ze sztuką, a zarazem rodzajem pomostu pomiędzy twórcą i odbiorcą. Odkrywają wewnętrzne światy artystów, „pełne miłości, pasji, rozdarcia”. Dzięki poetyckiej sile skojarzeń i niebywałej erudycji autora mają intensywność i moc zapadania w pamięć.
Poeta, podróżując, nie fotografuje. Uważa, że fotografia odbiera dziełu duszę, spłaszcza je, pozbawia życia. W zamian rysuje, a właściwie przerysowuje dzieła malarstwa, rzeźby, architektury. Szkicuje szybko, łapie wrażenie. Warsztat rysownika zastępuje mu chwilowość i ulotność zdjęć. Poprzez rysunek oswaja się z dziełem sztuki. Szkic stanowi dopełnienie procesu zapamiętywania, ale też pomaga mu w wyrobieniu sobie osobistego stosunku do dzieła. Gdy Herbert przystępuje do interpretacji mitów, dokonuje zabiegu „rekreowania” ich. Oddaje głos niemym dotąd bohaterom, dopowiada ciąg dalszy. Podobnie postępuje, przerysowując dzieła sztuki. Analizując wielkie dzieła malarstwa, wprzęgając w proces umysł i rękę, nie tylko odtwarza szczegóły, ale dokonuje spośród nich wyboru. Reinterpretuje kompozycje. Zwraca uwagę na momenty kluczowe dla organizacji przestrzennej, a czasem ideowej. Można powiedzieć, że bardziej racjonalizuje, aniżeli opisuje.
Ogrom jego pracy jest imponujący. W Bibliotece Narodowej przechowywanych jest 290 szkicowników z około 5 tysiącami rysunków, tworzonych od roku 1958 do samej śmierci poety. Wiele prac to jedynie zarys, uchwycony jakiś drobny szczegół. Nieliczne są ukończone i dopracowane. Herbert używa rozmaitych narzędzi: piórka, kredek, ołówka, flamastra. Szczególnie lubi długopis, w Polsce jeszcze wówczas nieznany. Czasami podmalowuje rysunek akwarelą. Rysuje na zwykłych kartkach z bloków technicznych, ale za granicą kupuje drogie kołonotatniki.
Jego szkice to coś więcej niż tylko rysunki amatora. Ich lapidarność, szybkość notacji, umiejętność koncentracji na najważniejszym szczególe mogą stanowić przedmiot zazdrości niejednego profesjonalnego twórcy. Jako nastolatek chłonie dzieła malarstwa światowego z reprodukcji przywożonych przez ojca z podróży. Rysuje od zawsze i rysuje dobrze. Opowiada, że w czasie pobytu w Krakowie dostał się z trzecią lokatą na półtora tysiąca ubiegających się na Akademię Sztuk Pięknych, a znajomy grafik mówił mu wówczas: „masz oko i rękę, tego się nie można nauczyć” i radził rzucić studia, by nie malował „pod profesorów” i za pięć lat nie znienawidził samego siebie. Herbert podejmuje wówczas decyzję o kontynuowaniu studiów ekonomicznych.
Żyje w skrajnym ubóstwie. Bywa tak głodny, że czasami boi się, że zemdleje. Ima się wszelkich zajęć. Jest karmicielem wszy w instytucie opracowującym szczepionki na tyfus, pracuje jako sprzedawca w sklepie z artykułami metalowymi, jest nauczycielem, recenzentem teatralnym i redaktorem. Po przeprowadzce do Warszawy do 1957 roku zajmuje pokoik w mieszkaniu przy Wiejskiej. Mieszkają tam w 12 osób.
Po odwilży jego sytuacja poprawia się. Struna światła przynosi mu sukces. Otrzymuje wówczas stypendium Związku Literatów Polskich – 100 dolarów, za które jedzie w pierwszą podróż zagraniczną, przez Wiedeń do Paryża. Podróże, jak mówi, są dla niego przygodą niemal miłosną. Traktuje je reportersko i czuje się w obowiązku zdać „reportaż” Polakom, odciętym od kultury zachodnio-europejskiej żelazną kurtyną. W Paryżu poznaje Józefa Czapskiego, Konstantego A. Jeleńskiego, zaprzyjaźnia się z Czesławem Miłoszem.
Z Czapskim wiąże go charakterystyczna zdolność widzenia, ironiczna analiza rzeczywistości, często będąca drwiną z otaczającego świata. I podobnie jak u tego artysty, rysunek Herberta jest szybki, konturowy, pozbawiony modelunku światłocieniowego, a zarazem ostateczny, niepodlegający korekcie (w wyniku stosowania technik nieodwracalnych: piórka, długopisu, flamastra). Nie wynika z jakiegoś artystycznego zamierzenia, planu czy kalkulacji. Jest potrzebą chwili, próbą rejestracji ulotnego momentu i fascynacji estetycznej. Wiele jego rysunków jest kpiarskim mrugnięciem oka, przekornym, humorystycznym komentarzem do przerysowywanego dzieła. Nieco inny charakter mają pejzaże Herberta. Stanowią wyraz kontemplacji, medytacyjnego pogrążenia się w estetycznym olśnieniu. Są bardziej dopracowane, bogatsze w szczegóły, pozbawione automatyzmu oko – ręka. Mniej w nich deformacji, groteskowo naiwnego czasami zniekształcenia, gubienia proporcji.
We Francji poeta zwiedza romańskie i gotyckie katedry. W szkicu Kamień z katedry opisuje, jak oglądając katedrę w Chartres, powziął plan odwiedzenia wszystkich francuskich katedr, zgłębienia i przeniknięcia ich symbolik, metafizyki i tajemnic. W Bibliothèque Sainte Geneviève studiuje opracowania o architekturze i sztuce. Na początku 1959 roku przebywa w Anglii, latem podróżuje po Włoszech. Gromadzi materiały do Barbarzyńcy w ogrodzie. Spragniony wyjazdów, w 1963 roku wyrusza w kolejną podróż, tym razem szlakami „Rzymian poza Rzymem” – po Anglii i Szkocji. Nieprzerwanie rysuje i robi notatki do wierszy. W opisach dzieł sztuki zazwyczaj jest precyzyjny. Podaje autora i miejsce przechowywania. Czasami jednak metryczki brakuje, a poeta pogrąża się w metaforach. Wówczas czytelnikowi pozostają jedynie domysły. W lecie 1964 roku jedzie do Włoch, a stamtąd – po raz pierwszy – do Grecji. Owocem tej wyprawy będzie, wydany dopiero po jego śmierci, Labirynt nad morzem.
Na wystawie w Kordegardzie prezentujemy 56 prac Herberta, będących owocem tych podróży. Wśród rysunków pojawiają się przerysy dzieł podpatrzonych w muzeach – malarstwa i rzeźby, ale też rysunki pejzaży i architektury. Są wśród nich intymne zachwyty: studium psa czy kwiatów. Nie zawsze potrafimy rozpoznać kopiowane dzieła malarstwa, chociażby ze względu na przesunięcie akcentów, sprowadzenie go do kilku zaledwie syntetycznych kresek, przedestylowanie oryginału, tak jak w Widoku Haarlemu Jacoba van Ruisdaela, gdzie Herbert rezygnuje z ogromnego obszaru nieba i pejzażu, by odrysować wyłącznie lewy dolny róg z zabudowaniami, a i tu dokonuje swoistej rewizji, zmieniając odległości, proporcje, kształty budynków i relacje między nimi. W szkicownikach z Holandii identyfikujemy Breughla, Boscha, Vermeera, Rembrandta, we włoskich – Tintoretta. Ze względów konserwatorskich tylko 14 prac prezentowanych jest w oryginale. Inne, z uwagi na technikę ich wykonania: flamaster, cienkopis lub pisak, pokazywane są w formie faksymiliów.
Wernisaż: 28 maja 2024 r., godz. 18:00
Kordegarda. Galeria Narodowego Centrum Kultury
Kuratorka: Katarzyna Haber
Organizatorzy: Narodowe Centrum Kultury, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego